temperatura w niedzielę trochę mnie rozmiękczyła i dopiero teraz znalazłam siły aby coś napisać... :)
zaczęłyśmy z Ksenią rozstawiać namiot o 7 rano (nie mogę nie napisać o pomocy jakiej udzielił nam jej mąż, bo mój był w pracy :D )
rano miałyśmy miły cień, ale ok. 14:00 już nie było wesoło - obie miałyśmy wrażenie, że się wytapiamy
trochę nas ratowała lodówka turystyczna, w której miałyśmy wodę
ale też z powodu tego skwaru niewiele osób przyszło na odpust, a ci co przyszli starali się poruszać jak najwolniej :)
mimo tego, nie mogę narzekać, bo kilka rzeczy udało się sprzedać, dużym powodzeniem cieszyły się bransoletki zrobione przez mojego mężusia
teraz zapraszam do sklepu, po to, co zostało!